" Nie ma lekarstwa na wspomnienia.
Twoja twarz jest jak melodia.
Nie da mi spokoju "
Listopad 2013
Cicha noc opanowała Dortmund, który z perspektywy mieszkańców, jakby zamarł. Na ulicach nie byli nikogo, jedynym słyszalnym dźwiękiem był wiatr, który niósł ze sobą tańczące liście. Wszyscy już spali, jedynym wyjątkiem był on. Ojciec, który czekał na powrót swojej córki z imprezy. Siedział przy kuchennym stole i wpatrywał się w wiszący naprzeciwko zegar. Sekundy były jak godziny, a minuty jak cała wieczność. W końcu usłyszał, że ktoś szamota się z wejściowymi drzwiami. Wiedział, że to ona. Nigdy nie mogła znaleźć kluczy. Wstał i udał się do przedpokoju, otworzył drzwi, a wtedy jego oczom ukazała się Victoria. Oczywiście jak zawsze pijana i na pewno najarana. Nie mógł patrzeć jak potyka się o własne nogi. Pomógł jej zdjąć buty i zaprowadził do sypialni. Położył do łóżka i przykryć kocem. Przyniósł jeszcze szklankę wody i miskę na wszelki wypadek. Spojrzał na nią z wielkim współczuciem. Może gdyby wszystko potoczyło się inaczej, Vicki byłaby innym człowiekiem ? Bo prawda jest taka, że on nigdy sobie nie radził. Bycie jednocześnie matką i ojcem przerastała go. Tak bardzo nienawidził swojej żony za to co zrobiła im przed laty. Znienawidził za ten widok, który zastał w domu po jednym z treningów. Jego najukochańsza córeczka siedziała na wielkim łóżku w jego sypialni, kurczowo przytulała do siebie misia, a po jej policzkach płynął wodospad łez. To właśnie od tamtego dnia wszystko się zaczęło. Najpierw milczenie, potem głodówka, a na koniec bunt, który trwa do dziś. I choć Victoria teraz nienawidzi swoją matkę, to prawda jest taka, że jeden z majowych dni sprzed jedenastu lat śni się jej bardzo często, a ona sama budzi się z krzykiem. Mężczyzna udał się ponownie do pokoju córki, przysiadł na skraju łóżka i wpatrywał się w juz śpiącą dziewczynę. Wiedział, że dzisiaj juz nie zaśnie, Vicki była ważniejsza od całego świata. Miał jednak świadomość, że jutro czeka ich poważna rozmowa. Nie mógł już tolerować takiego zachowania, nie mógł patrzeć jak córka marnuje swoje życie...
Kilka godzin później
Ranek
Perspektywa Victorii
Moja głowa chyba za chwilę pęknie. Czasem zastanawiam się po co tyle pije na imprezach. Początkowo jest fajnej, zapominam o problemach, jednak potem to wszytko wraca ze zdwojoną siłą. Otworzyłam oczy i ujrzałam szklankę wody stojąca na szafce obok łóżka. W tym momencie byłam wdzięczna tacie za jego troskę. Podniosłam się i wzięłam tabletki położone na blacie, popalać jej przezroczystym płynem. Zegar zawieszony na ścianie wskazywał godzinę 9.10.
- O cholera, zaraz spóźnienie się do pracy ! - poderwałam się i wybiegłam do łazienki. Tak, oto ja, największa imprezowiczka i największy leń ma pracę. Jestem modelką. Pozuje do zdjęć, czasem też występuje w pokazach słynnych marek. Dzisiaj wraz z moim kolegom mamy see strojów wieczorowych od Chanel.
Weszłam pod prysznic, aby chwilę potem poczuć zimne krople cieczy na swojej skórze. To oraz zapach cytrynowego płynu do kąpieli bardzo mnie pobudziło. Dzięki temu zaczęłam trzeźwo myśleć. Gdy już wszystko zrobiłam, wytarłam się ręcznikiem i założyłam wcześniej przygotowane ubranie.
Nie malowałam się, potem i tak musiałabym to wszystko zmyć. Wzięłam jeszcze torebkę i zeszłam na dół. Tam spotkałam mojego ojca.
- Vicki, musimy porozmawiać - powiedział spokojnie.
- Sory, nie mam czasu - minęła go w drzwiach.
- Victoria ! - krzyknął, jednak ja wyszłam już z domu.
Nie chciałam z nim gadać, zaraz zaczął by wspominać mi wczorajszą sytuację, a ja nie miałam na to ochoty. Doszłam do przystanku i zaraz przyjechał mój autobus. Dostanie się do centrum zajęło mi 10 minut. Jednak gdy przybyła do biorą, byłam na czas.
- Dzień dobry - przywitałam się z fotografem.
- A witam, witam Victorio - uśmiechnął się do mnie. - Teraz leć do swojej garderoby, makijażysta zaraz do ciebie przyjdzie - powiedział, a ja wykonałam jego polecenie. Weszłam do korytarza, gdzie znajdowały się pokoje modelek, a następnie otworzyłam drzwi z napisem " Vicki ".
Powiesiłam swoje nakrycie na wieszaku i usiadłam na krześle przed toaletką z ogromnym lustrem. Kochałam to miejsce, to właśnie tu stawałam się piękna. Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę - krzyknąłam.
- Victoria - do pokoju wpadła Paula, jej ulubiona makijażysta.
- Paula, jak to dobrze, że to ty - przytuliłam ją.
- Ja też, a teraz zabieramy się do pracy. Chociaż ty i tak jesteś piękna - uśmiechnęła się.
- Oj, nie przesadzaj.
- Nie przesadzam, powiem Ci, że przygotowali dla ciebie coś specjalnego - powiedziała nakładając mi podkład.
Kilkanaście minut później.
- Miałaś rację, jest piękna - zachwycałam się wkładając czerwoną suknie.
- A na tobie wygląda jeszcze piękniej - usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się i wtedy ujrzałam za sobą Christiana. Wyglądał świetnie w czarnym smokingu.
- Dziękuję, ty również prezentujesz się fantastycznie - uśmiechnęłam się do niego.
- Gotowa juz ? - spytał wymijająco. Chyba bym na mnie do tej pory zły. Myślał, że w przyszłości możemy być razem, jednak źle odczytał moje znaki. Ja chcę być singielką, nie nadaje się do związków.
- Tak - przytaknęłam i razem udaliśmy się na sesje.
Kilka godzin później
Właśnie przed chwilą skończyłam zdjęcia. Nie powiem, wyszły bardzo dobrze. Oczywiście sukienkę dostałam w prezencie. Może kiedyś będę miała okazję by ją dawno włożyć. Wyszłam z agencji i w mojej torebce zaczęłam szukać kluczy.
- Cholera, nie mam - zaklęłam w myśli.
Wyjęłam telefon u postanowiłam zadzwonić do ojca. Odebrała po kilku sygnałach.
- Halo ? - spytał.
- Jesteś w domu ? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Nie, mam trening - odpowiedział.
- Nie mam kluczy - westchnęłam z desperacją.
- Przyjedź na stadion, no chyba, że chcesz czekać pod drzwiami kilka następnych godzin...
- Ok, będę - powiedziałam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Powolnym krokiem ruszyłam przed siebie.
Stadion był blisko wiec wybrałam spacer, a już po kilku minutach dotarłam na miejsce. Signal Iduna Park - ostatni raz byłam tutaj w lipcu. Przestałam gdy Borussię opuścił Mario, mój przyjaciel. Bardzo za nim tęsknię, kiedyś spędziliśmy ze sobą każdą wolną chwilę. Byliśmy nierozłączni. Nasza przyjaźń osłabła gdy przeprowadził się do Monachium. On miał wiele treningów, ja coraz to nowe sesje i pokazy. Początkowo był jeden telefon w tygodniu, później w miesiącu. Teraz braknie nam jednak czasu by podnieść słuchawkę i zamienić ze sobą choćby kilka zdań. Jednak ja wieżę, że ta przyjaźń nie skończy się właśnie w tym miejscu. Przeszliśmy ze sobą tak wiele. Byliśmy nawet parą, jednak szybko uznaliśmy, że lepiej czujemy się w roli przyjaciela, niż drugiej połówki...
Narracja 3-osobowa
Weszła do gmachu stadionu, a następnie dobrze znanym korytarzem na murawę. Zawodnicy trenowali, nie zdając sobie nawet sprawy z jej obecności. Ze skupieniem podawali sobie piłkę, tworząc tym samym akcje kończące się pięknymi golami. Wystarczył tylko jeden rzut oka, by uświadomić sobie jak ten sport jest dla nich ważny. Ona też to zauważyła i w głębi duszy bardzo im tego zazdrościła. Oni mieli pasje, a ona ? Ona nie miała nic...
- Kogo me oczy widzą - usłyszała głos, który dobrze znała. Podniosła oczy ku górze i w tym momencie ujrzała Matsa. Matsa, który uśmiechał się do niej tym swoim promienny uśmiechem, którym działał na wszystkie nastolatki. Ale na nią już nie... Znała go w końcu tak długo, zdążyła się już uodpornić. Choć kiedyś, dawno temu to właśnie ten gest posłany w jej stronę sprawiał, że w jej brzuchu latały motyle.
- Mats, witaj - szepnęła cicho, ledwo słyszalne.
- Co Cię do nas sprowadza Victorio ? - spytał opierając ręce na barierce.
- Czekam na ojca...
- Uh, to chyba trochę poczekasz, bo papa Jurgen jest na ważnym zebraniu, ale ja z przyjemnością umilę ci czasu - usiadł obok mnie, a jego dłoń niby przypadkiem przejechała po moim udzie.
- Wyładniałaś panno Klopp - szepnął mi na ucho. Nie no, on chyba próbował mnie w tym momencie uwieść.
- Skończ Hummels, nie działają na mnie juz twoje sztuczki - odepchnęłam go od siebie.
- Jeszcze się przekonamy - powiedział i udał się na murawę. Ten chłopak był niemożliwy. Ciągle tylko panienki na jedną noc, nie było mowy o stałym związku...
Kilka godzin później
Gdy tata wrócił z zebrania trening się skończył. Podczas jego nieobecności strasznie się nudziłam. Ciągle ktoś to mnie podchodził, jednak ja nie miałam ochoty na żadne rozmowy. Gdy wracaliśmy do domy tata chciał jakoś zacząć rozmowę, jednak nieskutecznie. Gdy tylko samochód podjechał na podjazd wysiadłam z niego i udałam się na górę. Najpierw szybko się wykonałam, a następnie położyłam do łóżka, by po chwili udać się do krainy Morfeusza....
_________________
Eh, ten rozdział jest tak bardzo nijaki. Nie wygląda zupełnie tak jak chciałam. Nie powala na kolana, może wręcz nudzić. Uważam, że to jeden z najgorszych rozdziałów jakie do tej pory napisałam. Jednak mam teraz wiele problemów i chyba nie udałoby mi się naskrobać czegoś lepszego.
A jeszcze dziękuję za 19 komentarzy pod prologiem i ponad 800 wyświetleń.
Jesteście najlepsi.
Next = 10 Komentarzy
Pozdrawiam, Nat