czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 2

 Zapraszam http://never-let-me-go-baby.blogspot.com/2014/04/bohaterowie_6.html gdyż zmieniłam troszeczkę opis Marco.



Perspektywa Marco

Czasem zastanawiam się czy to wszystko ma jakiś sens. Moje życie... Istnienie w tym chorym świecie, gdzie zło jest na porządku dziennym. Wcześniej gdy w Dortmundzie mieszkał jeszcze Mario, było łatwiej. Miałeś się komu wygadać, a on zawsze udzielił mi jakieś rady. Teraz to niemożliwe. Oczywiście są telefony, skype, ale to nie może zastąpić realnej rozmowy. Teraz nie mam zbytnio komu się wyżalić. Niby mam wielu przyjaciół, jednak żadnemu nie ufam w tym stopniu co Goetze. Nie mam też dziewczyny, nie chodzi o to, że jestem wiecznym singlem czy coś. Ja po prostu uważa, że większość leci tylko na kasy. Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Był to Mats, który w klubie był nazywany Bad Boy'em. Wynikało to z jego wielu wybryków po imprezach lub w ich trakcie.
- Siema Reus - przywitał się.
- Siema, siema - odpowiedziałem. - Już możemy jechać - wziąłem torbę i opuściliśmy mój dom.
- Powiem Ci stary, że wyhaczyłem świetną laskę. Piękna, pyskata, inteligentna - powiedział siadając na fotelu pasażera.
- Znam ją ? - spytałem.
- Victoria Klopp - powiedział upijając wodę z butelki.
- Mats, nie wiem, czy udałoby Ci się poderwać córkę Kloppa - zaśmiałem się. Znałem Viski, przyjaźniła się z Mario... Dla mnie jednak nie była tak miła jak dla Goetze. To właśnie przed nim się otworzyła. Jednak jaki człowiek nie otworzyłby się przed Mario ?
- Marco, nie wierzysz we mnie ? Żadna mi się nie oprze, ona też - przeczesał palcami swoje ciemne włosy.
- Nie chodzi o to, że w Ciebie nie wierzę Mats. Mówię tylko, że Vicki nie jest taka jak te laski, które wskakują ci do łóżka - wyjechałem na parking i zaparkowałem na wolnym miejscu. Wyszedliśmy z samochodu i udaliśmy się do gmachu stadionu, a następnie do szatni by przygotować się na trening...


W tym samym czasie
Perspektywa Victorii

- Victoria, ja nie będę już dłużej tego tolerował ! - Jurgen zdenerwowany zwrócił się do swojej córki.
- Tylko, że nikt nie karze ci tego tolerować - uśmiechnęłam się bezczelnie.
- Właśnie, że nie ! Jestem twoim ojcem ! - usiadł obok mnie przy stole. - Zadzwoniłem do Mads i wspólnie podjęliśmy decyzję, że jeśli nie poprawisz zachowania, nie dostaniesz żadnej propozycji. Do tego czasu będziesz pracowała jako moja asystentka. Wyjeżdżamy z domu za dwadzieścia minut - powiedział i udał się schodami ja górę.
- Nie, nie, nie ! On nie mógł mi tego zrobić - pomyślałam. Modeling jest dla mnie ważny, nie umiem z tego zrezygnować. Jedyną osobą, która może mi teraz pomoc jest Olivia. Podniosłam się z krzesła i udałam się do przedpokoju. Założyłam buty, kurtkę, wzięłam torebkę i wyszłam. Oczywiście szłam pieszo gdyż nie miałam samochodu, a tym bardziej prawa jazdy. Dobrze, że do apartamentu panny Brown miałam niedaleko. Pod jej drzwiami byłam po niecałych 20 minutach. Zadzwoniłam dzwonkiem i juz po chwili byłam w środku.
- Co taka wkurzona ? - spytała.
- Wiesz co on zrobił ?! Zawiesił mnie w prawach do modelingu - powiedziałam opadając na miękką kanapę.
- Vicki, a może to trochę lepiej ? Ja sama nie chcę, żebyś chodziła na imprezy. To cię niszczy kochana. Może teraz myślisz, że to co mówię jest głupie, ale narkotyki i wódka wcale nie są dobre - nalała mi soku do szklanki.
- Liv, nawet ty przeciw mnie ? - westchnęłam. - Wiesz, że on chce, żebym pracowała w BVB ?
- Ja bym się na twoim miejscu cieszyła, w końcu tam takie ciacha - mruknęła do mnie.
- Oj Liv, Liv, a ty tylko o jednym - zaśmiałam się. -Który niby taki niezły ? - spytałam bawiąc się włosami.
- Mats seksowny i niebezpieczny, Marco pociągający drań, Robert super przystojny - zaczęła wymieniać - Zobaczysz będzie fajnie. Będziesz mogła spotkać Mario - wiedziała, że ten argument na mnie podziała, gdyż bardzo tęskniłam za Götze. Czasem mam ochotę wsiąść w samolot i polecieć do Monachiu. Jednak boje się, że Mario nie chce mnie widzieć.
- Dobra, pojadę na SIP - wstałam z kanapy.
- Zawiozę Cię i po podziwiam trochę fajnych klat - zaśmiała się. Zjechałyśmy do garażu i wsiadłyśmy w audi mojej przyjaciółki. Olivia jest piratem drogowym, nie wiem jak ona zdała egzamin, chyba na ładne oczy. Pod stadionem byłyśmy za niecałe 10 minut. Weszłyśmy do budynku, a następnie pokierowałyśmy nasze kroki na murawę. Chłopcu już tam byli, mój ojciec tez. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się i przywołał gestem dłoni.
- Chłopcy, od dzisiaj Victoria będzie moją asystenką - wszyscy się do mnie uśmiechnęli. Nie musieli się przedstawiać, przez te kilka lat opanowałam ich imiona. Odwróciłam głowę w bok i dostrzegłam, że nigdzie nie ma mojej przyjaciółki.
- Vicki, pójdziesz z Marco po piłki - powiedział mój tata. Udałam się za blondynem do tunelu. Przez chwilę szliśmy w ciszy, którą postanowiłam przerwać.
- Kontaktowałeś się z Mario ? - spytałam.
- Tak rozmawiam z nim często przez telefon - powiedział otwierając mi drzwi do kantorka.
- Ale to nie to samo - wyszeptałam.
- Masz rację, jednak niedługo przyjeżdża - uśmiechnął się uroczo.
- Hmm... pewnie i tak już o mnie nie pamięta - powiedziałam wkładając piłki do siatki.
- Pamięta i tęskni za tobą. Często o ciebie pyta, ale boi się zadzwonić, bo myśli, że nie chcesz go znać - wziął dwa worki piłek.
- Ej, oddaj mi jeden - upomniałam go, nie chciałam, żeby mnie wręczał.
- Zapomnij - uśmiechnął się - jesteś zbyt delikatna, by to dźwigać.
- Marco, przesadzasz - otworzyłam drzwi i puściłam go przodem. - Nie jestem słaba.
- Słaba, a delikatna to nie to samo. Nigdy nie odważyłbym nazwać cię słabą. Jesteś pyskata, masz mocny charakter. Götze cię uwielbiał, ciągle o tobie mówił. Podziwiał twoją haryzmę i to, że zawsze dążysz do celu.
- Myślisz, że to jest dobre ? - spytałam.
- Myślę, że tak. Chociaż czasem mogłabyś być dla mnie milsza, tak jak teraz - nic już na to nie odpowiedziałam. Podeszłam do taty i usiadłam obok.
- Dlaczego mi to robisz ? - spytałam. - Dlaczego pozbawiłeś mnie tego co kocham ?
- Musiałem Vistorio, nie chciałem, żebyś jeszcze bardziej zniszczyła swoje życie. Chłopcy pomogą ci dojść do siebie. Borussia jest jak rodzina. Nigdy się od ciebie nie odwróci. Chciałbym, żebyś zaznała tego uczucia - przerwał nam Mats, który tutaj podbiegł.
- Trenerze, mam problem - powiedział patrząc mi w oczy.
- Tak, Hummi ? - spytał.
- Nie ma Nevena i nie mam z kim ćwiczyć.
- To może dołączysz do kogoś - zaproponował.
- A może pomoże mi piękna Victoria - dał pomysł. O nie, wiedziałam, że to się źle skończy.
- Hummels, hamuje się. To moja córka - upomniał go - ale Vicki chyba nie ma wyjścia - dodał po chwili. Wtedy popatrzyłam na niego z przerażeniem w oczach, ale nic sobie z tego nie zrobił.
- Ale ja nie mam stroju -wtrąciłam się.
-O strój się nie martw, przeze ci swój - niemieć uśmiechnął się do mnie.
- No dobra, to Hummels idź jej daj i wracajcie do treningu. -tato podszedł do innych chłopaków.
- Tato ! - krzyknęłam, ale się nie odwrócił.
- No chodź kochanie - Mats pociągnął mnie za rękę. Chciałam mu się wyrwać, ale był silniejszy.
- Puszczaj - syknęłam.
- Nie tak szybko maleńka -zaciągnął mnie do szatni i przyparł do ściany. - Chodź się zabawimy - jego ręką powędrowała na mój tyłek, a drugą miał w moich włosach. Zaczęłam go oddychać, ale nie dawał za wygraną. - Będzie fajnie, obiecuję - zaczął błądzić językiem po mojej szyi. -Hummels, nie chce - wyszeptałam. Choć byłam silną osobą, nie mogłam poradzić sobie w tej sytuacji. Do moich oczu zaczęły zbierać się łzy. W tym momencie jednak nadeszło moje wybawienie. Reus.
- Mats, zostaw ją - odetchnął Niemca ode mnie - Idź lepiej na boisko, bo powiem o wszystkim trenerowi - zagroził blondyn.
 - Jeszcze będziesz moja - rzucił w moją stronę i wyszedł.
Wtedy nie wytrzymałam i się rozpłakałam. Okazałam moją słabość przed obcym.
- Victoria, proszę nie płacz- usiadł obok mnie na podłodze- Kurwa Vicki przestań, nienawidzę jak płaczesz ! - uniósł głos. Przestraszyłam się go.
- On ci nic nie zrobi, obiecuję -powiedział i wtedy... przytulił mnie. To było takie dziwne uczucie, w jego ramionach czułam się dobrze. Byłam... hmm... byłam bezpieczna. Położyłam głowę na jego ramieniu, przestałam racjonalnie myśleć. Chłopak wywarł łzy z moich policzków.
- Będę cię chronił, żaden palant cię nie dotknie, ale proszę nie płacz już - jego głos był jak melodia. Otulał mnie i kazał wierzyć, że wszystko będzie dobrze.



Na początek przepraszam bo nawaliłam na maksa.
Zupełnie nie mogłam zebrać się, żeby coś napisać na tego bloga.
Zawartość rozdziału nie powala. Eh, to jakaś masakra...
Pamiętajcie, żeby zajrzeć do opisu Marco bo trochę go zmieniłam. Jeszcze nie poznałyście tego oblicza pana Reus'a...

Next = 10 komentarzy

10 komentarzy:

  1. ♥o♥ Następny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się teb rozdział :D Mats jako czarny charakter? Tego jeszcze nie było xdd Reus mimo że ,,drań'' to potrafił się zachować w tej sytuacji myśle że nieumyślnie zapunktował u panny Klopp :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział !! Marco jaki opiekuńczy...bardzo mi się podoba ! Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. MArco jaki opiekuńczy xd Pasuje mu to chodź pewnie jeszcze nie raz pokaże jakim jest draniem xd MAts będzie tu czarnym charakterem?
    Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. super nie moge sie doczekac kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  6. O jejku jakie przepiękne *-*
    Marco jest wspaniały ♥
    A Mats ehh szkoda gadać ...
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Woow. ! Według mnie wspaniały rozdział. Trafiłam na to opowiadanie przypadkowo, ale już wiem, że będę tu często zaglądać ;) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepiękny rozdział ♥
    Och Hummels :D
    Ciekawie, ciekawie :) Czy Mu się uda?
    Czekam na nn :*
    http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooo. Przyśpieszyłaś z akcją. Mam tylko nadzieję, że nie będziesz kreować bohaterów w dość szablonowych sposób. To znaczy: Mats-zły chłopak, Vicki-zagubiona, pełna wrażliwości dziewczyna, Marco-słodki wybawiciel. Zerwij ze schematami! Liczę na wiele niespodzianek i zwrotów akcji. Mam słabość do dynamicznych bohaterów. Ale, ale, ale spokojnie. To dopiero początek. A ja już pragnę ewolucji! I jeszcze jedna drobniutka uwaga. Charyzma pisze się przez ''ch''.

    Życzę weny

    A.

    OdpowiedzUsuń